Mistrz świata z 2016 roku ustosunkował się do odbijającej się szerokim echem wypowiedzi swojego dawnego przełożonego. Niemiec zasugerował, że była ona poniekąd związana ze słabymi osiągami Mercedesa na Monzy.

Niefortunny komentarz Toto Wolffa jest odmieniany przez wszystkie przypadki w środowisku F1. Szef Mercedesa umniejszył nim bowiem rangę sukcesów Maxa Verstappena i przede wszystkim jego rekordu związanego z wygranymi wyścigami z rzędu.

Obecnie obserwatorzy zastanawiają się, co mogło skłonić go do udzielenia takiej wypowiedzi, biorąc pod uwagę wcześniejsze wielokrotne podkreślanie znakomitej roboty wykonanej przez Red Bulla. Jedną z ciekawszych teorii podzielił się m.in. Martin Brudne, a w podcaście Sky Sports dołączył do niego Nico Rosberg, który przedstawił własną optykę na tę sytuację:

"Myślę, że Toto miał akurat taką chwilę, w której nie był za bardzo zadowolony z własnego wyścigu i wydajności zespołu w ten weekend. Wprawdzie zajęli 5. i 6. miejsce, natomiast byli mile za Ferrari i Red Bullem, a to nie jest rzeczywisty cel", mówił były zawodnik Mercedesa.

"Toto pewnie był myślami właśnie przy tym, w związku z czym jego odpowiedź była trochę ponura i nie taka uprzejma. Nie tak uprzejma jak zazwyczaj, bo normalnie powiedziałby: "czapki z głów" i okazałby szacunek osiągnięciom Red Bulla."

Rosberg stanowczo nie zgodził się także z teorią Wolffa, że rekordy w F1 są pobijane tylko dla Wikipedii:

"Każdemu zależy na tych rekordach i wiele o nich myślimy. Nawet jeśli Max zawsze powtarza, że nie obchodzi go te 10 wyścigów, co robi, kiedy już wysiada z samochodu? Podnosi obie ręce do góry i pokazuje 10 z rzędu. Wcześniej zaś mówił, że go to nie obchodzi i chce po prostu zaliczyć dobry weekend wyścigowy, a tak naprawdę nawet Maxa obchodzą te rekordy."